piątek, 23 grudnia 2011

PO TYGODNIOWYM...


...maratonie dotarłam szczęśliwie do rodzinnego gniazda! Mój organizm przestał się ze mną cackać i w akcie buntu dziś rano w drodze do toalety zjechałam po ścianie. Dobrze że rodziców ominęła ta znikoma atrakcja, bo i tak są przerażeni mą bladością i sińcami pod oczyma. Na szczęście w kolejnych dniach odpoczywam. Jem, śpię i oglądam Kevina. Merry X-mas i karpia bez ości!

1 komentarz:

  1. Witam Kochana ;**
    W końcu Cię odnalazłam :)
    http://noele-melancoliques-femme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń