czwartek, 30 czerwca 2011

ZNIESMACZA...


...mnie otaczająca tandeta, niechlujność, hołubienie sztuczności i źle rozumianego sexappealu, zakrawającego raczej w moim odczuciu na tanią wulgarność. Pozostaje przyjąć za stan rzeczy, że są gusta i guściki. I dla utrzymania harmonii o żadnych nie dyskutować. Peace!

środa, 29 czerwca 2011

ABY ZE SPOKOJEM...


...ducha udać się na zasłużony urlop i odpocząć na nim należycie bez jakichkolwiek przejawów wracania myślami do biurowych zawirowań, powinnam wcześniej obrobić się z wszystkimi grubszymi sprawami.  Niestety po dzisiejszym spotkaniu, na którym przypisano mi kolejny projekt, wizja ta wydaje się coraz bardziej nierealna. Liczę jednak na cud.

wtorek, 28 czerwca 2011

ODKRYŁAM...


...swoistego rodzaju autorytet. Właściwie, żeby się nie rozdrabniać niepotrzebnie, to dwa naraz. To osoby, które mi szczególnie imponują we właściwych dla siebie mistrzowskich dziedzinach. Zachwycają, zadziwiają i
motywują do ciągłego rozwoju. Jawią się jako niedoścignione ideały. Pieprzone i irytujące okazy doskonałości. Taka ambiwalencja uczuć. Wciąż niezwykle inspirująca i wnosząca miły dreszczyk ekscytacji w codzienność.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

WEEKEND...


...rozregulował mój wewnętrzny zegar i zasnęłam dopiero po drugiej w nocy. Na szczęście dzień był mało wymagający. Większość, podobnie jak ja, nie przestawiła się jeszcze na wysokie obroty, toteż maili i telefonów było jak na lekarstwo, co pozwoliło dotrwać do siedemnastej pomimo wszechogarniającego zmęczenia. Smooth 'n easy.

niedziela, 26 czerwca 2011

WEEKEND...


...weekend i po weekendzie. Ósma godzina w podróży. Korki, remonty, wypadki, tiry z trzodą chlewną - żywą i przetworzoną, odleżyny na tyłku, pełny pęcherz, zachód słońca i muzyczka w radiu. Pięknie jest!

sobota, 25 czerwca 2011

DRINKOWANIE...


…zakończyliśmy na plaży podziwiając wschód słońca i zachwycając się magią chwili. Boso, w przemoczonych spodniach, oblepieni piaskiem, roześmiani i szczęśliwi dotarliśmy do pensjonatu, by następnie przespać pół dnia, a kolejne odchorować w łóżku. Summer!

piątek, 24 czerwca 2011

JEST...


…przynajmniej kilka niezaprzeczalnych powodów, dla których warto odwiedzić Jastrzębią Górę. Oprócz przepięknego klifowego wybrzeża i urokliwych zacisznych zakątków, koniecznie wymienić należy Bar Max i serwowane przez nich najlepsze koktajle na świecie! Premium! Upojna zabawa do bladego świtu.

czwartek, 23 czerwca 2011

RUCHOME WYDMY...

 

...w Łebie są zachwycające. Ostatnio byłam w tym miejscu w wieku wczesnoszkolnym i jedyne co zapamiętałam, to wielkie masywy piasku oraz zaczerwienione łydki od uderzających na wietrze ziarenek. Minęło dwadzieścia lat, a moje wrażenia są podobne. Piękne miejsce i od teraz stały punkt corocznych wypadów nad Bałtyk.

środa, 22 czerwca 2011

SZCZERA...

 

...rozmowa jest jak katharsis. Oczyszcza, rozładowuje napięcie i obawy, tchnie nadzieję na przyszłość. Pozwala dostrzec szczęście, jakim jesteśmy obdarzeni i piękno, które nas otacza ze wszystkich stron. Miłość.

wtorek, 21 czerwca 2011

CAŁE...


...szczęście, że są na świecie ludzie, z którymi potrafię się dogadać się bez słów. Świadomość tego utrzymuje mnie w wierze, że jeszcze nie postradałam zmysłów. Blossom.

ZACZYNAM...


...wierzyć, że potrafię być szczęśliwa tylko po alkoholu. Impreza firmowa. Mohito. Kamikadze. Wściekły. B52. Caipirinha. Słodkie, radosne upojenie.

niedziela, 19 czerwca 2011

JESTEM...


...jedną wielką masą skołatanych nerwów, co sprawia że najmniejsze nawet utrudnienia kończą się wybuchem agresji lub płaczu. Poszukując krzepiącego potwierdzenia, że nie jestem osamotniona w poczuciu beznadziejności, powróciłam do dwóch genialnych filmów 'Nic śmiesznego' i 'Dzień Świra'. Lepiej mi.

sobota, 18 czerwca 2011

TRZYSTA...


...kilometrów w jedną stronę i trzysta kilometrów w drugą stronę dla siedmiu minut ceremonii w majestacie Urzędu Stanu Cywilnego. Szczęśliwego życia wypełnionego miłością!

piątek, 17 czerwca 2011

KIEDYŚ...

 

...miałam przekonanie o swojej wyjątkowości. Uważałam się za szczęściarę, którą los obdarza magicznym życiem. Dziś wiem, że byłam po prostu szczęśliwa i czerpałam garściami z każdego dnia. Choć jestem przekonana, że ten stan powróci i znowu z uśmiechem na ustach będę cieszyła się małymi codziennymi przyjemnościami, na chwilę obecną przeszywa mnie smutek i rozczarowanie. Trzysta kilometrów rozpaczy i morze samotnie wylanych łez.

czwartek, 16 czerwca 2011

WSZYSTKO...


...mnie boli. Szczęka mnie boli, język mnie boli, głowa, ucho i gardło też. Jestem rozdrażniona. Wkurwiona. Zniechęcona. Jest za ciepło i za nudno. Chujowo jest.

środa, 15 czerwca 2011

DWIE GODZINY...


...na fotelu dentystycznym. Skomplikowana metalowa konstrukcja w ustach, wyciski, skierowanie na dodatkowe badania, przygotowanie szyn i Bóg wie, czego jeszcze. Pod wieczór ból głowy, pierwsze zwątpienie w skuteczność leczenia i dawka wiedzy o stresie psychologicznym i jego wpływie na stawy skroniowo-żuchwowe. How nice!

wtorek, 14 czerwca 2011

KUPIŁAM...


...trzy sukienki, jedną spódnicę, dwie pary spodenek, koszulę, T-shirt, sandały, torebkę, kosmetyki i jeszcze kilka innych drobiazgów. Thanks God for a good taste and a bank account! Wtorek.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

SZKOLENIE...


...a później najlepszy assessment, w jakim do tej pory miałam okazję brać udział. Tak mógłby wyglądać każdy dzień mojej pracy. Czysta przyjemność i solidny zastrzyk pozytywnej energii. Wieczorem przed-narzeczony uraczył mnie wielkim, obłędnie smakowitym deserem owocowo-lodowym. Słodkie zwieńczenie udanego dnia. Heaven!

niedziela, 12 czerwca 2011

ODWIEDZILI...


...nas znajomi i zaprosili oficjalnie na ślub i wesele. Następnie poszliśmy na spacer. Pizza. Lody. I wyjście do kina na 'Kac Vegas w Bangkoku'. Przyjemne niedzielne popołudnie.

sobota, 11 czerwca 2011

NIE ZROBIŁAM...


...dzisiaj nic. Absolutnie nic. Dla zobrazowania moich priorytetów, jeśli mam do wyboru umycie sterty naczyń, zalegających od tygodnia w zlewie i ucięcie sobie rozkosznej drzemki w ciągu dnia, zawsze zdecyduję się na to drugie. Tak oto przespałam całą sobotę, z krótkim epizodem na film 'Wrony'. Piękny. Polecam.

piątek, 10 czerwca 2011

MÓJ KALENDARZ...

 

...pęka w szwach. Dzień za dniem, godzina za godziną wypełnione spotkaniami, audytami, szkoleniami. Skoro ten tydzień był ciężki, to następnego najpewniej nie przeżyję. Wieczorem, na ukojenie skołatanych nerwów, pozwoliłam sobie na wykwintną ucztę serową, z winem, miodem, orzechami i owocami. Niebo w gębie!

czwartek, 9 czerwca 2011

RANO...


...się popłakałam, by dać ujście poczuciu beznadziejności i smutkowi, a później było tylko gorzej. Punktem kulminacyjnym okazała się przykra dla mnie rozmowa podczas lunchu, która jeszcze bardziej podkopała moje poczucie własnej wartości. Aby jednak nie ulegać destrukcyjnej sile automasochizmu psychicznego, doszukuję się pozytywów w całym tym marazmie.

środa, 8 czerwca 2011

BYLIŚMY...


...na Krzyżakach. Uwielbiam takie rockowe brzmienia, więc wyszłam w pełni zaspokojona. Kilka razy poczułam dreszcze na ciele i odżyły wspomnienia ze studenckich czasów, kiedy namiętnie chodziłam na wszystkie spektakle, jakie tylko były serwowane przez okoliczne przybytki kultury. Takie małe mistyczne przeżycia.

wtorek, 7 czerwca 2011

SKĄD W LUDZIACH...


...taki zapał, entuzjazm, motywacja, pozytywna energia, pasja i siła, by codziennie, mimo jednostajności, wyczerpania i spętania w ubezwłasnowolniające schematy, z uśmiechem na twarzy realizować kolejne cele, których efekty są na tyle nieostre, że wręcz trudno wyobrażalne w dłuższej perspektywie czasowej? Chcę wierzyć w autentyczność tych uzewnętrznień.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

NIESPEŁNA...


...trzy dni weekendu tchnęły ożywczy powiew w moje życie towarzyskie. Udało mi się spotkać z wszystkimi najbliższymi i poznać ich mroczno-pikantne sekrety z ostatniego półrocza. Przy  tych opowieściach moja szara codzienność dała się sprowadzić do trzech zdań, potwierdzając tym samym odwieczne prawo równowagi we wszechświecie. Na szczęście świat jest na tyle mały, by i mnie zaskoczyć miłą niespodzianką.

niedziela, 5 czerwca 2011

SOBOTNIĄ...


...noc spędziłam na wieczorze panieńskim, podczas którego przyszła panna młoda po wypiciu kilku głębszych złapała autentycznego doła, co spowodowało, że nasze wcześniejsze debilne żarty o przewadze negatywnych aspektów stanu małżeńskiego przestały być już takie zabawne. Na szczęście melancholia nie trwała długo i bohaterka wieczoru zatraciła się na dobre w tańcu z przystojniakiem w klapkach prosto z hawajskich plaż. Fun.

piątek, 3 czerwca 2011

SPOTKAŁAM...


...się z przyjaciółką z dzieciństwa. Tradycyjnie przy dwóch ruskich szampanach powspominałyśmy ostatni wspólny wakacyjny wyjazd, podczas którego ona podrywała gorącego latynosa, a ja pełniłam rolę ochroniarza i tłumacza głównie, pozorując zainteresowanie jego kolegą. Wybrałyśmy też cel naszej kolejnej podróży. Zanosi się na obłędne, infantylne szaleństwo!

czwartek, 2 czerwca 2011

LUBIĘ...


…pewnych siebie facetów. Jeśli mają ciekawą pracę, wiedzą czego chcą od życia, są porażająco inteligentni, dobrze ubrani i ładnie pachną, to mogą wyglądać jak ciemna noc listopadowa, a i tak mnie pociągają. To w grubym uproszczeniu i w nawiązaniu do dzisiejszego trenera. A co mi tam! Raz na ruski rok można poczuć miętę.

środa, 1 czerwca 2011

POSZŁAM...


...do fryzjera. Dwie i pół godziny przyjemności zwieńczone delikatnym cięciem i koloryzacją zbliżoną do naturalnego odcienia włosów. Perfect.