wtorek, 31 maja 2011

NADESZŁY...


...upały, a wraz z nimi nasze ulice zostały zalane falą obnażonych, pomarańczowych ciał w tandetnych ciuszkach, co w połączeniu z duszącym smrodkiem potu unoszącego się w komunikacji miejskiej tworzy urokliwy obrazek polskiego lata, nieustannie przypominający mi, że to jesień jest moją ulubioną porą roku.

poniedziałek, 30 maja 2011

MIAŁAM...


...dziś zacząć dietę, ale nieoczekiwany wypad do restauracji i wielka porcja lodów z bitą śmietaną zjedzona na deser pokrzyżowały mi nieco plany. Zamierzam jednak wytrwać w postanowieniu o niejedzeniu po dziewiętnastej. Amen.

niedziela, 29 maja 2011

PRZED-TEŚCIOWIE...


...spędzają wiosenno-letni sezon na działce, odcinając nas tym samym od regularnych, pełnowartościowych, niedzielnych obiadów. Ponieważ lodówka świeci pustkami i żadnemu z nas się nie kwapi, aby wyjść i coś kupić, a jednak żołądki bezlitośnie upominają się o kolejną rację żywnościową, nie pozostaje nam nic innego, niż zamówić jakieś żarło. Yeaah... Pizza is coming!

sobota, 28 maja 2011

ROZEGRALIŚMY...

 

…dwie partyjki w kręgle z przyjaciółmi przed-narzeczonego i – co należy skrupulatnie odnotować z racji znikomej częstotliwości występowania – raz zajęłam pierwsze miejsce, wygrywając uścisk dłoni prezesa i dwa koktajle. Następnie udaliśmy się do greckiej restauracji na wyżerę w iście południowym stylu, gdzie spędziliśmy cztery godzinny nieustannie jedząc i pijąc, co później zostało czarno na białym odnotowane na rachunku. Pleasure first!

piątek, 27 maja 2011

PRZEDZIWNE...


…uczucie, gdy przez bardzo długi czas wizualizujesz sobie pewną dość mało prawdopodobną sytuację i nagle ona się urzeczywistnia. Zaskoczenie. Uderzenie adrenaliny. Szybsze bicie serca. I poczucie, że masz tylko dziesięć sekund, by wynieść z niej jak najwięcej. Do tej chwili spełnienia nie doszłoby, gdyby nie wizyta Obamy i związanej z nią reorganizacji ruchu drogowego. Thanks Barack for coming!

czwartek, 26 maja 2011

DOWIEDZIAŁAM...


...się, że jedna z moich najlepszych koleżanek z liceum bierze ślub. Za miesiąc. Tydzień po zaręczynach. Podoba mi się takie tempo. Żadnych nudnych opowieści o sukienkach, tortach, salach, grajkach i Bóg wie czym jeszcze, ciągnących się od kilkunastu miesięcy. Najlepszego!

środa, 25 maja 2011

POSZŁAM...


...do lekarza. Internisty. Zajrzał w gardło, zajrzał w ucho, ostukał, popukał i orzekł, że jestem zdrowa jak rydz. Ja pierdolę. To najwyraźniej mam jakąś anginę urojoną, bo po drzemce napierdziela ze zdwojoną siłą. Łyknęłam trzy przeciwbólowe i czekam aż przejdzie. Jeśli jutro stan się utrzyma, to umawiam się do laryngologa, od którego od razu trzeba było zacząć. Bless me.

wtorek, 24 maja 2011

JESTEM...


...zawziętą przeciwniczką lekarstw. Nie biorę antybiotyków, tabletek przeciwbólowych, witamin ani innych syntetycznych świństw. Nie dotyczy pigułek antykoncepcyjnych, ale na tym polu niestety nie mam alternatywy. Nie wierzę w kalendarzyki i inne prezerwatywy, a bez poczucia komfortu psychicznego, nici z czerpania pełnej satysfakcji z seksu. Ale nie o tym... Uważam, że firmy farmaceutyczne ze swoim wielomilionowym marketingiem robią nam wodę z mózgu i większość ludzi z mojego otoczenia faszeruje się - i co gorsza swoje dzieci również - prochami niczym ja miśkami haribo. Uważam, że nasze organizmy przy dobrym zarządzaniu są w stanie zbudować taki system odpornościowy, dzięki któremu w razie infekcji będą w stanie obronić się same. Nadal w to wierzę, choć ten rok stawia przede mną wyzwania. Nie chorowałam odkąd pamiętam. W podstawówce chyba. A od ostatnich miesięcy nieustannie coś się za mną wlecze. Jak nie katar, to kaszel. Jak nie kaszel, to opryszczka. Jak nie opryszczka, to jeszcze jakieś inne gówno. Obecnie ból gardła, który promieniuje na ucho. O tyle niepokojący, że mimo zastosowania kuracji naturalnych, którymi zawsze się ratuję, nie przechodzi. Rozważam wizytę u lekarza.

poniedziałek, 23 maja 2011

KUPIŁAM NOWE...


...perfumy i róż niemal idealny. Peeling, maseczkę i szczoteczkę do zębów. Puściłam totka i liczę na wygraną, dzięki której zdobędę się na odwagę i rzucę wszystko w pizdu, by zaszyć się następnie w dziewiczych zakątkach naszego globu i prowadzić żywot tubylczego człowieka pierwotnego. Amen.

niedziela, 22 maja 2011

CZAS PĘDZI...


...jak szalony, a ja robię wszystko, by przedłużyć te chwile weekendowej swobody. W niewymuszony sposób. Niedzielnie. Leniwie. Przyjemnie. Wiśniowo. Czekoladowo.

sobota, 21 maja 2011

SOBOTNIE...


...popołudnie na imprezie firmowej. Plener, grill, piwko i mnóstwo piknikowych atrakcji dla dzieciaków głównie. Fajnie było. Teraz siedzimy przed telewizorem, podśmiechując przy kabaretach i przymierzamy się do wieczornej libacji alkoholowej. Cheers!

piątek, 20 maja 2011

PIĄTEK...


...w trzech zdaniach? Wykazałam się asertywnością wobec szefa, który łapiąc mnie na schodach przekazał polecenie wykonania zadania, organizując mi w ten sposób cały dzień w kolejnym tygodniu. W takich sytuacjach, mimo oszałamiającego skoku ciśnienia, sprawdza się spokój i wyuczona umiejętność przybrania zatroskanej miny świadczącej o rozumieniu powagi sytuacji oraz sprawne wypunktowanie obowiązków, które uniemożliwiają zaakceptowanie narzuconego planu. Moja postawa została doceniona przez współobecnych, dając mi chwilowe poczucie tryumfu. Let's weekend!

czwartek, 19 maja 2011

NA OPEN SPACE'IE...


...nikogo nie cieszy, że przyszedłeś do pracy. Masz szczęście, jeśli w ogóle ktoś zauważy, że pojawiłeś się przy biurku. Bywa, że ludzie są tak zapracowani, że na twoje poranne 'cześć' odpowiada głucha cisza. Dlatego oderwanie wzroku od komputera i powitanie nowoprzybyłego z szerokim uśmiechem na twarzy jasno komunikującym 'fajnie cię znowu widzieć' uważam za szczególnie istotny gest budujący życzliwą atmosferę w miejscu, w którym spędzamy co najmniej jedną trzecią naszego życia. Tak proste. Tak oczywiste. A tak często zaniedbywane.

środa, 18 maja 2011

LUBIĘ...


...mój blog. Jedyne miejsce, w którym mogę zdjąć maskę z przyklejonym uśmiechem i śmiało powiedzieć, że mam wszystko w dupie. Zajebiście satysfakcjonujące doznanie. Bez silenia się na bycie mądrzejszą, inteligentniejszą, piękniejszą, seksowniejszą, zabawniejszą, bogatszą i z obłędnie fascynującym życiem po godzinach. Żadnego lansu. Żadnych sztuczności. Simple as that.

wtorek, 17 maja 2011

ZALANA...


...zafascynowana, gdzieś samotna na przystanku siedząca ja. Such a perfect night. Pozostaje marzenie o ciepłym łóżku i gorącym mężczyźnie u boku. Nothing more, nothing less. Wtorek.

poniedziałek, 16 maja 2011

MAM NA IMIĘ...


...Klara - bo ładnie i ostatnio modnie - i jestem alkoholiczką. Gdy odczuwam wewnętrzną nerwówkę, wino jest pierwszą rzeczą, która przychodzi mi do głowy jako antidotum na ten stan. Drugą, morze pieniędzy i słodka wizja półrocznego urlopu na białych piaskach, pośród palm i lazurowych wód oceanu. Przynajmniej jedno jest realne.

niedziela, 15 maja 2011

LEŻĘ...


...odpoczywam. Przysypiam. Podjadam. Popijam. Popalam. Relaksuję się. Regeneruję. Delektuję niedzielnym lenistwem. Chłonę ostatnie godziny przed heroicznym momentem podjęcia decyzji o dokończeniu prezentacji na jutrzejsze spotkanie.

sobota, 14 maja 2011

SOBOTA...


...na działce. Połowę dnia przespałam, a drugą spędziłam na jedzeniu, rowerze i dostosowaniu swojego życia do rozkładu zajęć innych osób, co sprowadzało się do oczekiwania na zakończenie imprezy rodzinnej. Standard.

piątek, 13 maja 2011

LEDWO...


...dyszę. Właśnie wybudzam się z drzemki i z trudnością poruszam kończynami. To był najbardziej przeładowany robotą tydzień od dłuższego czasu, już w połowie wznosiłam modły o rychłe jego zakończenie. Osłabienie spektakularnie uwidoczniło się o poranku, gdy na mojej dolnej wardze poczułam gigantyczną narośl w postaci opryszczki. Znowu! What the shit!

środa, 11 maja 2011

MOJE...


...poranne wywody zostały zwieńczone najmilszymi słowami uznania, jakie mogłam w tych okolicznościach otrzymać. Przeogromnie mnie to cieszy, zważywszy że wkładam całą swoją wiedzę, doświadczenie i serce, by do nich przemówić. Happy 'n Proud!

wtorek, 10 maja 2011

CZY JA JUŻ...


...pisałam, że uwielbiam tę pracę? Tak! Uwielbiam ją! Mimo przytłaczającej ilości obowiązków, krótkich terminów realizacji zadań, stresu, silnej presji dostarczania celów, ciągłych optymalizacji procesów, gruntownych przeobrażeń, zachwiania równowagi pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. Uwielbiam ją. Tak. Zdaję sobie sprawę, że to toksyczna miłość.

poniedziałek, 9 maja 2011

EKSPERYMENTUJĘ...


...z szablonem, by uniknąć dosłowności i pobawić się trochę niedomówieniami. Taka stylizacja jest bliższa mojej osobowości. Na razie widzę jedną wielką czerwono podobną plamę, od której po kilku minutach wpatrywania się zaczynają boleć oczy. Don't like it. Psychologia zmiany.

niedziela, 8 maja 2011

OFICJALNIE...


...otworzyliśmy sezon rowerowy. Na początek wyprawa na niedzielny obiad u przed-teściów na trasie Żoliborz-Wola, Wola-Żoliborz. W sumie około 18 kilometrów. Wnioski po? Tak, przykre. Kondycja w opłakanym stanie, która w połączeniu z regularnym paleniem spowodowała, że wyprzedzał mnie byle dziadek na swoim bicyklu. Great!

sobota, 7 maja 2011

PRZED-NARZECZONY...


...na imprezie rodzinnej, z której ja się wykręciłam, by nie musieć znowu siedzieć kilku godzin przy stole, jedząc i pijąc bez opamiętania oraz wysłuchiwać ciągle tych samych anegdot i problemów. Po dwóch godzinach ogarnia człowieka przejmująca nuda, a po kolejnej bezradność lub wewnętrzna kurwica, że nie może samodzielnie decydować, kiedy chce się opuścić szacowne towarzystwo. Takie rodzinne konwenanse i pętla zależności. Poszłam za to na otwarcie Multimedialnego Parku Fontann. Cztery Żywioły. Spektakularne.

piątek, 6 maja 2011

ABY NA BIEŻĄCO...




...wiedzieć, co w trawie piszczy, regularnie przeglądam portale rekrutacyjne. Dziś jedno ogłoszenie szczególnie mnie zainteresowało i z okazji piątkowego dobrego samopoczucia, postanowiłam na nie odpowiedzieć. Mam nadzieję, że poprawię tym komuś nastrój w poniedziałkowy poranek. Miłego!

czwartek, 5 maja 2011

PO PIĘCIOGODZINNYM...



...szkoleniu czuję się wypompowana jak dętka. Napisałam do przed-narzeczonego, żeby jakieś żarło przywiózł. Liczę na kebaba. Wielkiego, tłustego, pikantnego kebaba! Let's fuck the diet!

środa, 4 maja 2011

KIEDYŚ...



...zrobiłam sobie listę firm, w których chciałabym pracować. Złota dziesiątka. Wśród nich, obok mojego obecnego pracodawcy, również L'Oreal. Lubię ich marki takie jak Vichy, La Roche Posay, Garnier, The Body Shop, Meybelline, Kerastase, Lancome. Uważam, że udało im się znaleźć idealne proporcje pomiędzy jakością produktów i ich ceną. Na zdjęciu core moich ostatnich drogeryjnych zakupów: kolekcja do oczyszczania twarzy Tea Tree (peeling, żel, bibułki matujące), żel do mycia ciała o zapachu papai, krem przeciwzmarszczkowy pod oczy, odżywka do włosów (genialna!), woda termalna. I z innej stajni kwas migdałowy Bio Active i kula do kapieli Stendersa. Awesome!

wtorek, 3 maja 2011

WITAJ MAJ...


...trzeci maj! Pogoda sprzyja, bym mogła nacieszyć się jeszcze przez chwilę moim niedawno zakupionym trenczem. Jest fantastyczny! Tym samym nie ubolewam nad niską temperaturą i pochmurnym niebem. Wskakuję w kropki i ruszam na podbój stolicy!

poniedziałek, 2 maja 2011

NIC...


...tak nie poprawia nastroju kobiety jak wizyta u fryzjera i zakupy. Prawda stara jak świat. Kupiłam dziś mnóstwo fantastycznych rzeczy. Ciuchy. Akcesoria. Kosmetyki. Wypad zwieńczony kolacją w tajskiej restauracji. Love it!

niedziela, 1 maja 2011

RELAKS...


...pełną gębą! Przeleżałam cały dzień, nie podejmując żadnej bardziej wymagającej aktywności. Nice! A najlepsze w tym wszystkim jest to, że to dopiero półmetek weekendu. Awesome!