…że zamiast siedzieć na dupie i delektować się słodkim weekendowym lenistwem, odczuwam stres przed zbliżającym się tygodniem. W pracy nawał roboty i realnie spoglądając na stan rzeczy niemożliwością staje się wyrobienie się z wszystkim na czas. A terminy gonią, przełożeni naciskają i nikogo nie interesuje, że ledwo panujesz nad pięcioma projektami naraz. Damn it. W takim tempie nie dożyję do trzydziestki. Najchętniej przespałabym cały dzień. Ale żeby nie mieć poczucia zmarnowania dnia, jadę z przed-narzeczonym na zakupy. Jakieś buty, t-shirt może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz