środa, 2 lutego 2011

POWRÓT DO CODZIENNOŚCI...


…i chwała Bogu! Czułam, że fałsz, obłuda i wymuszony entuzjazm sączy nam się przez skórę. Zamiast dobrze się bawić i czerpać radość ze wspólnego wyjazdu w świetne miejsce, stresowałam się i odliczałam godziny do końca tej znikomej przyjemności. Nie ufam mu i to sprawia, że nie potrafię się otworzyć i czuć sobą. Ponieważ nie zanosi się na jakiekolwiek zmiany, pozostaje jedynie dostrzegać plusy takiego stanu rzeczy. W końcu co nas nie zabije, to nas wzmocni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz