poniedziałek, 4 kwietnia 2011

JAKO...


...że przed-narzeczony wraca zazwyczaj około 20, a ja przez dwie godziny po pracy mam jeszcze względną energię, którą mogę spożytkować robiąc coś ciekawego, postanowiłam, że będę wykorzystywać ten czas w bardziej efektywny sposób, niż banalny powrót do domu i wlepianie ślepo wzroku w telewizor. Dziś delektowałam się mocnym cappuccino na Starym Mieście, wpadłam po kilka drobiazgów do drogerii i zakupiłam miód wrzosowy oraz konfiturę z dzikiej róży w sklepie ze zdrową żywnością. Niebo w gębie.

1 komentarz:

  1. I to jest to !!!...ja też czasami odchamiam się samotnie w jakiejś kawiarence..., popijam aromatyczną kawę ,obserwując ludzi przez szybę, i wtedy czas jakby się dla mnie zatrzymuje...tylko wszyscy gdzieś pędzą...:)

    OdpowiedzUsuń