wtorek, 24 maja 2011

JESTEM...


...zawziętą przeciwniczką lekarstw. Nie biorę antybiotyków, tabletek przeciwbólowych, witamin ani innych syntetycznych świństw. Nie dotyczy pigułek antykoncepcyjnych, ale na tym polu niestety nie mam alternatywy. Nie wierzę w kalendarzyki i inne prezerwatywy, a bez poczucia komfortu psychicznego, nici z czerpania pełnej satysfakcji z seksu. Ale nie o tym... Uważam, że firmy farmaceutyczne ze swoim wielomilionowym marketingiem robią nam wodę z mózgu i większość ludzi z mojego otoczenia faszeruje się - i co gorsza swoje dzieci również - prochami niczym ja miśkami haribo. Uważam, że nasze organizmy przy dobrym zarządzaniu są w stanie zbudować taki system odpornościowy, dzięki któremu w razie infekcji będą w stanie obronić się same. Nadal w to wierzę, choć ten rok stawia przede mną wyzwania. Nie chorowałam odkąd pamiętam. W podstawówce chyba. A od ostatnich miesięcy nieustannie coś się za mną wlecze. Jak nie katar, to kaszel. Jak nie kaszel, to opryszczka. Jak nie opryszczka, to jeszcze jakieś inne gówno. Obecnie ból gardła, który promieniuje na ucho. O tyle niepokojący, że mimo zastosowania kuracji naturalnych, którymi zawsze się ratuję, nie przechodzi. Rozważam wizytę u lekarza.

2 komentarze:

  1. Jak na ucho to angina może być, sama nie wyleczysz.
    Suicide

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego się niestety obawiam. Nafaszerowałam się czosnkiem, imbirem i miodem... I daję sobie jeszcze szansę do jutra. Jeśli rano nie będzie poprawy, po południu na aptece się skończy.

    OdpowiedzUsuń