piątek, 10 czerwca 2011

MÓJ KALENDARZ...

 

...pęka w szwach. Dzień za dniem, godzina za godziną wypełnione spotkaniami, audytami, szkoleniami. Skoro ten tydzień był ciężki, to następnego najpewniej nie przeżyję. Wieczorem, na ukojenie skołatanych nerwów, pozwoliłam sobie na wykwintną ucztę serową, z winem, miodem, orzechami i owocami. Niebo w gębie!

2 komentarze: