poniedziałek, 9 września 2013

MAM URLOP...


...który spędzam w domu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że tymczasowo - do momentu odebrania mieszkania, co nastąpi za jakieś cztery miesiące - mieszkamy u przed-teściowej. Oznacza to, że fizycznie spędzam z nią moje długo wyczekiwane dwa tygodnie wolnego. Wolnego w cudzysłowie, bo dla niektórych nie do pomyślenia jest spędzanie całego dnia w łóżku na nic nierobieniu. To raz. Dwa, dostałam dziś pouczenie, że powinnam - tu cytat - "coś dla niego robić". I już nie dosłownie "bo on potrzebuje zjeść porządny obiad i nie może się ciągle żywić na mieście". Biedny synuś! Marny los go czeka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz