niedziela, 3 sierpnia 2014

PIĘĆ DNI...

...do urlopu. Mam nadzieję, że pogoda się utrzyma i opalę choć trochę swe blade lico. Mieszkanie ruszyło z kopyta, jest szansa, że wprowadzimy się jeszcze w tym roku. Bo po ostatniej akcji pijanym robotnikiem przesypiającym dniówkę na naszym balkonie, straciłam nadzieję. Elektryka też działa. Tylko trzy kłócia sufitów. Na szczęście podłoga przetrwała kolejną taką przygodę. W pracy wzloty i upadki. Korpomentalność mnie wykańcza. Trwam. Branża paliwowa mnie wzywa, ale odpuszczę. Leci.

2 komentarze: