wtorek, 4 stycznia 2011

PO TRZECH WŚCIEKŁYCH...


…od serca jestem i życie od razu wydaje się przyjemniejsze. Taka chwila kompensaty po dniu pełnym komórek Excela jest jak najbardziej wskazana, zwłaszcza gdy o fajkach nie można już marzyć.  Dziś o mały włos nie poległam. Od kupienia papierosów powstrzymał mnie brak gotówki w portfelu i bankomat oddalony o kawał drogi, od miejsca w którym się znajdowałam . A później szybka refleksja i uświadomienie sobie, że po krótkiej chwili słabości wróci poczucie winy i gorzki smak porażki. Odpuściłam. Jednak dumna z siebie nie jestem, bo po powrocie do domu – we łzach w poczuciu nieszczęścia i beznadziejności ludzkiego losu – nadrobiłam dwiema parówkami, kawałkiem starej lasagne’i i całym multum kasztanków i tiki-taków. Yeah… W przyszłości będę miała czyste płuca i wielki zad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz