wtorek, 28 czerwca 2011

ODKRYŁAM...


...swoistego rodzaju autorytet. Właściwie, żeby się nie rozdrabniać niepotrzebnie, to dwa naraz. To osoby, które mi szczególnie imponują we właściwych dla siebie mistrzowskich dziedzinach. Zachwycają, zadziwiają i
motywują do ciągłego rozwoju. Jawią się jako niedoścignione ideały. Pieprzone i irytujące okazy doskonałości. Taka ambiwalencja uczuć. Wciąż niezwykle inspirująca i wnosząca miły dreszczyk ekscytacji w codzienność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz