poniedziałek, 27 czerwca 2011

WEEKEND...


...rozregulował mój wewnętrzny zegar i zasnęłam dopiero po drugiej w nocy. Na szczęście dzień był mało wymagający. Większość, podobnie jak ja, nie przestawiła się jeszcze na wysokie obroty, toteż maili i telefonów było jak na lekarstwo, co pozwoliło dotrwać do siedemnastej pomimo wszechogarniającego zmęczenia. Smooth 'n easy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz